04 września 2023

 

 

"Kapłańskie wędrowanie, wyzwania, codzienność"


- wywiad z ks. Piotrem Lewandowskim, wikarym w latach 2015-2018 r.

 

(wywiad przeprowadzony w 2018 r.)

Wywiad - x.PL (2018)

TW: Święta Rodzina w Tychach była Księdza drugą parafią. Co nowego te trzy lata z nami spędzone wniosły?

 

xPL: Mówi się - tak słyszałem, że pierwsza parafia to trochę taka „zabawa w duszpasterstwo”. Człowiek jest tak zaskoczony, podekscytowany parafią, duszpasterstwem, że nie ma czasu na osobistą refleksję, bo wciąż coś robi, gdzieś działa. Druga parafia jest weryfikacją pierwszej, czasem porównywania - co uważam jest nieuniknione, choć czasem może pójść w złą stronę. Człowiek może wymieniać: tu było lepiej, tam było gorzej; tam to, tu tamto itd. Druga parafia to jest już takie bardziej świadome podejście do pewnych spraw.

 

TW: Nie ma takiego efektu wow?

 

xPL: To zależy od tego, jakie są wyzwania, ale jest to już na pewno mniejsze wow. A co pobyt tutaj wniósł w moje życie? Myślę, że właśnie takie pogłębienie przeżywania kapłaństwa, tego co się robi i tego kim się jest.

 

TW: Miał Ksiądz jakieś plany, które chciał tu zrealizować? Udało się czy nie?

 

xPL: Zawsze tak jest, zawsze tak mam, bo taki jestem, że ciągle mi mało. Są takie rzeczy, które się nie udały, pozostawię je dla siebie, część z nich była gdzieś omawiana, dyskutowana, część zostaje we mnie. A co się udało. Myślę, że nie mnie to oceniać, zostawiam to Panu Bogu i ludziom. Dla mnie budujące i ważne było to, co Dzieci Maryi mi powiedziały po Mszy dziękczynno-pożegnalnej. Mówiły, że przez te trzy lata stały się wspólnotą. Właśnie wśród tylu dobrych słów, które wtedy usłyszałem, te bardzo mocno mi zapadły w pamięci. I taki mam cel, by każda wspólnota, w której posługuję rzeczywiście była wspólnotą, a nie tylko jakąś tam działającą grupą. Cieszę się, że udało się co miesiąc spotykać z ministrantami i ich rodzinami, co w mojej poprzedniej parafii zupełnie nie wychodziło. Diakonia Lektorów, to też to, co cieszy, że powstało.

 

TW: Prowadził Ksiądz m.in. ministrantów, nadzwyczajnych szafarzy, podjął się właśnie stworzenia Diakoni Lektorów. Przez te trzy lata można było na wielu płaszczyznach zaobserwować to, że liturgia jest Księdza konikiem. Co jest w niej takiego urzekającego?

 

xPL: Tak odpowiem dominikańsko, bo właśnie św. Dominik tak nastawiał swoich współtowarzyszy: dziel się tym, co doświadczyłeś. Liturgia jest wielkim bogactwem, nie mamy większego. Dzięki liturgii odkryłem swoje powołanie, ona jest szczytem i źródłem życia chrześcijańskiego. Dlatego tak szczególne jej miejsce w moim życiu i posłudze.

 

TW: Każda parafia ma swoje zwyczaje. Czy na początku posługi w naszej parafii coś Księdza zaskoczyło właśnie w kwestiach liturgii?

 

xPL: Tak, i pozytywnie i negatywnie. Pozytywnie może nie w kwestiach liturgii, ale zaobserwowałem, że gdy parafianie przychodzą przed Mszami wcześnie do kościoła, to zachowują postawy w swojej prywatnej modlitwie. Stoją, siadają, klęczą. Widzę, że u wielu jest to świadome. Oczywiście dostrzegając pozytywy, nie mogę pominąć zaangażowania wiernych w liturgię: czytania, śpiew, schola. A co mi się nie podoba, niektórzy wiedzą. (śmiech)

 

TW: Co prócz liturgii w kapłańskim posługiwaniu jest Księdzu bliskie?

 

xPL: Głoszenie i wyjaśnianie prawd wiary. Można to wielorako realizować, przez konferencje, homilie, a nawet na katechezie w szkole, która z różnych względów jest ciężką działką. Ważny jest także taki indywidualny, osobisty dialog czy to w czasie spowiedzi czy na kolędzie.

 

TW: Czy jest jakieś zdarzenie, sytuacja, która zapadła Księdzu w pamięci i długo w niej pozostanie?

 

xPL: Może nie ma jakiejś jednej sytuacji, ale mnogość tych różnych małych sytuacji, w których były jakieś pierwiastki niezwykłości jest taka, że po prostu nie mam żadnej konkretnej, odznaczającej względem innych na myśli.

 

TW: W czasie posługi w naszej parafii katechizował Ksiądz również w szkole. Spotkałem się z takim stwierdzeniem, że katecheza dla niektórych księży jest jak kula u nogi. Jak Ksiądz to widzi, chociażby ze swojego doświadczenia?

 

xPL: No tak, dla niektórych księży jest to kula u nogi, ale nie możemy zapominać, że jednym z głównych zadań kapłanów jest głoszenie Ewangelii. Zatem uciekanie od katechezy uważam za postawienie poważnego znaku zapytania obok realizacji jednego z trzech głównych zadań kapłana i Kościoła - obok wspomnianej liturgii i posługi charytatywnej. Katecheza - jest to rzecz trudna, ale potrzebna. Jak wiadomo, dziś różnie z tymi szkołami bywa, jednak z wieloma osobami mamy tylko taką okazję na podjęcie dialogu. Jedni z niej uciekają, rezygnują. Inni sami przychodzą, proszą o rozmowę, spowiedź, kierownictwo duchowe... Jest to wielka szansa dla tych osób, które najczęściej nie mają innego kontaktu z Kościołem. Często więc nazywam katechizację nie uczeniem, a po prostu ewangelizacją.

 

TW: „Kapłaństwo, podobnie jak małżeństwo, jest zobowiązaniem miłości, uczciwości i wierności do końca. Również w obliczu trudności i wbrew nim. W małżeństwie przysięga się to współmałżonkowi, w kapłaństwie - Chrystusowi i Kościołowi.” Te słowa padły w czasie wywiadu w 2015 r. w odpowiedzi na pytanie: „Czy trudno jest być księdzem?” Czy po sześciu latach kapłaństwa jakoś by je Ksiądz zmienił, coś dodał, inaczej na nie spojrzał?

 

xPL: Dodałbym tylko, słowo ogromnym, kapłaństwo jest ogromnym zobowiązaniem.

 

TW: Tak jak ks. proboszcz zwrócił uwagę w czasie Mszy pożegnalnej. Pierwsza Księdza parafia była parafią maryjną, u nas Maryja jako Matka Boga, teraz Chorzów i parafia Wniebowzięcia. Można powiedzieć, że Maryja jest szczególnie obecna na tej kapłańskiej drodze.

 

xPL: Rzeczywiście. Jest to nawet moje rozważanie, doświadczenie w czasie tegorocznych rekolekcji w Czernej, że ta maryjność i kapłaństwo idą u mnie w parze bardzo konkretnie...

 

TW: Jak to jest - tak po ludzku - iść w nowe miejsce ze świadomością, że za jakiś czas będzie trzeba go opuścić?

 

xPL: Nie mam problemu z przeprowadzkami, tzn. nie jeśli chodzi o nowe miejsca itd. Ciężej jest jeśli chodzi o pakowanie, którego nie cierpię (śmiech), generalnie jednak jestem do tego przyzwyczajony. Oczywiście, że nie jest tak, że nie ma jakiegokolwiek przywiązania do miejsca, ludzi. Tak to widzę, że często wierni przeżywają to jednak bardziej niż sam kapłan. Nie dlatego, że on się nie przywiązuje, ale wie, że prędzej czy później będzie musiał ruszyć dalej. Wierni zostają, są przyzwyczajeni bardziej do pewnej stałości. Taki mamy model życia w Polsce, jesteśmy domatorami, lubimy stałość. Kapłan wiedzie bardziej „amerykański” styl życia - trzy lata tu, pięć tam, dwa jeszcze gdzie indziej. Można stwierdzić, że dla kapłana przeprowadzka jest to pewien wskaźnik tego, na ile jest wolny, na ile przywiązuje się do tego, co ludzkie i powszednie.

 

Rozmawiał: Tomasz Widłak

© Wszelkie prawa zastrzeżone. Parafia p.w. Świętej Rodziny w Tychach - 2024